czwartek, 17 września 2015

02.

2 komentarze:
Jako człowiek – łowca, Harry Styles dopiero się rozgrzewa. Spotkaliśmy kilku jego przyjaciół z dzieciństwa, aby zebrać o nim informacje. Statystyki dowodzą, że dzieci żyjące w trudnych warunkach rodzinnych mają większe szanse na zostanie kryminalistami, niż na pracowanie. Skontaktowaliśmy się z jego najbliższym przyjacielem z dzieciństwa. Liam Payne powiedział: „Zawsze był trudnym chłopakiem. Miał rodzeństwo, Melanie i Luke’a. Byli okaleczani psychicznie, każdy z nich.” Kiedy wycisnęliśmy z niego trochę więcej, powiedział, że nie był zaskoczony tym, czym teraz stał się Harry - czyli potworem. – wyciąg z The Killer Instinct opublikowany w The New York Times – 1 sierpnia 2016 rok.
~~*~~
Tej nocy pił.
Chciał pić dopóki jego wątroba mu na to pozwalała, a butelka nie była pusta. Palce docisnął do szyi, kiedy alkohol palił jego gardło, jak ogień.
Ponieważ jej nie było, jego umysł nie umiał zrozumieć, że nie wróci. Ani teraz, ani nigdy.
Więc tej nocy pił.  
- Dlaczego nie było cię w klasie dziś rano? – spytał Liam.
W ręku trzymał otwartą butelkę piwa. Kiwnął głową i przechylił alkohol, wypijając od razu pół zawartości naczynia. Harry nie wiedział, dlaczego Liam pił tak dużo, ale postanowił nie pytać. Nie obchodziło go to, tak czy inaczej.
- Uciekłeś?
Chłopak z zepsutą psychiką i nieobecną dziewczyną, pokręcił głową.
- Nie, tylko… - czknął, zasłaniając usta ręką. – Tylko poszedłem zapisać się na ten gówniany projekt.
Czekoladowe oczy Liama rozszerzyły się.
- Ale ty nienawidzisz dzieci.
Harry wzruszył ramionami i dopił szóstą, siódmą, a może ósmą butelkę. Rzucił ją na ziemię, opierając się o kanapę. Pokój kręcił się i kręcił, i kręcił.
- Czy Mel rozmawiała z tym…- zachichotał, bo pokój cały czas wirował.
- Liam? Mel jest wspaniała, co? – zapytał swojego przyjaciela. – Ona jest taka piękna i wygląda jak ja.
Liam wybuchnął śmiechem na jego słowa. Śmiech rozchodził się echem, niczym zdarta płyta.
- Tak, myślę, że jest dość wspaniała. – Dalej się śmiał. W pewnej chwili wpadła mu do głowy myśl, więc przestał. – Harry? Ale nie mów jej, że to powiedziałem.
Chłopak, który miał zepsutą psychikę i piękną siostrę, roześmiał się.
- Tak, nieważne.
Harry sięgnął po butelkę wódki i zatoczył się, aby potem upaść na tyłek. Znów zaczął się śmiać, bo dziewczyna go zostawiła, bo upadł na tyłek, no i dlatego, że Liam powiedział "Ale nie mów jej, że to powiedziałem, tak?".
- Hej, Li? – zapytał.
Wciąż siedział na tyłku na środku salonu kolegi. Nie miał pojęcia, gdzie byli rodzice Liama, bo gdyby wrócili do domu i zobaczyli pijanych nastolatków, byliby wściekli. Ale Harry’ego i tak to nie obchodziło.
Przechylił głowę na bok i spojrzał na Liama. Wyglądał na zbitego psa.
- Myślisz, że… myślisz, że ktoś będzie mnie jeszcze kochał?
- Nie jestem wystarczająco pijany na to – mruknął, potykając się o własne nogi, idąc po butelkę wódki, wiedząc, że Harry już nie dotrze po nią.
Chłopak ze wspaniałą siostrą i dziewczyną, która nigdy nie wróci, zmarszczył brwi.
- A co, jeśli nikt mnie nie pokocha? Co jeśli, to ona była jedyną osobą, która mnie kochała? I coś jeśli… - Liam mu przerwał.
- Dobry Boże. Dzwonię po Mel.


~~*~~



- Wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. Jak nieodpowiedzialny jesteś? Zdajesz sobie sprawę, że musisz wstać jutro o szóstej rano, do cholery? – Melanie wygłaszała reprymendę, ściskając wściekle kierownicę tak mocno, że jej kostki pobielały. – Poza tym będziesz musiał zająć się pięciolatkami, a będziesz miał gównianego kaca!
Uliczna latarnia rzuciła cień na jej kości policzkowe. Miała mało makijażu. Wyglądała jak ich mama. Żałował, że ją przypominała.
- Mel, wiesz co?
Melanie skuliła się na jego silnie akcentowane słowa. Próbował brzmieć wyraźnie. Upił się i ona wiedziała dlaczego. To oczywiste.
Ale tej nocy pił. A ona nigdy nie wróci, jego umysł nie umiał uchwycić jeszcze tego pojęcia.
- Co, Harry? – spytała trochę spokojniej, widząc, że jej brat próbuje usiąść prosto na siedzeniu.
- Liam uważa, że jesteś całkiem wspaniała.
Przez resztę drogi milczał.
Mel zaciągnęła psychicznie złamanego brata, który pił tej nocy, do pokoju, mówiąc mu, aby zmienił bieliznę, a ona zrobi herbatę.
- Śpię nago – odpowiedział dowcipnie.
Mel uśmiechnęła się i rzuciła mu spodnie od piżamy. Potem zniknęła w kuchni. W pokoju było ciemno, a Melanie nie było. Harry był przerażony. Ponieważ tej nocy wypił, no i jego dziewczyna miała już nie wrócić, czuł strach.
Pobiegł więc tak szybko, jak tylko mógł do włącznika światła i zapalił je. Potem padł na łóżko. W jego żyłach dalej krążył alkohol. Przez zamglony wzrok widział, jak Mel wchodzi do pokoju. Ściany były pomalowane na jasnożółty kolor, a całą przestrzeń rozpromieniało mgliste światło, być może dlatego, że gdy dziewczyna to projektowała miała zaledwie piętnaście lat i chciała być czymś w rodzaju hipstera, tak więc jedynym źródłem światła były wąskie paski słońca, przedzierające się przez firankę. Plakaty zespołów, których Harry nigdy nie słyszał zdobiły powierzchnię drzwi, a pozostałą część wolnej przestrzeni stanowiły zdjęcia jej i jej przyjaciół, poprzyklejane gdzie tylko było miejsce, jakkolwiek.
- Harry, chcesz mleka do herbaty? – zapytała z korytarza.
Skinął głową, ale po kilku chwilach zorientował się, że nie mogła go zobaczyć.
- Tak, poproszę – odpowiedział zbyt głośno.
W ciągu dwóch minut, jego siostra wróciła z kubkami herbaty. Łyżeczki trzymała w zębach, aby nie chodzić dwa razy.
Harry roześmiał się, biorąc łyżeczkę, aby wymieszać mleko w kubku.
- Co się dzieje, Harry?
- Jess odeszła, to się dzieje, Mellie – powiedział jakby miał sześć, a nie siedemnaście lat.
Melanie patrzyła na niego przez chwilę. Westchnęła i dmuchnęła w parę nad herbatą.
- Wiem, Harry. Wiem.

środa, 12 sierpnia 2015

01.

6 komentarzy:

~*~


"Człowiek łowca - Harry Styles - wciąż ścigany. Staje się priorytetem w mieście po odnalezieniu okaleczonych ciał Nicolasa Franklina, Sarah DePandi i Matthewa Gregsona w Red River w nocy około 18:55. Zespół rybaków przeszedł brzeg Red River i znalazł bardzo niepokojące i prawie nierozpoznawalne ofiary. Były zawinięte w sieć. Natychmiast wezwali władze. Policja potwierdza, że niepokonany Styles znów uderzył. Czerwona róża i jego imię wyryte w gardłach ofiar. Mimo tego, że wygląd Harry'ego Styles'a jest nie znany, jeśli ktoś coś wie lub widział niech zadzwoni pod ten numer {xxx-xxx} lub numer pomocy w nagłych wypadkach {9-9-9}. To były wieczorne wiadomości. Dwudziesty trzeci lipca dwa tysiące szesnaście." - Oakwood Wiadomości Lokalne.


~*~


 Everly, to dla najlepszych.. 

– Najlepszych? Najlepszych dla kogo? – zawołała, szarpiąc niemiłosiernie mocno za swój ciemny, koński ogon, który trzymał w ryzach jej loki. – Bo z pewnością nie dla mnie!

Dana zacisnęła usta pomalowane na mocno neonowy kolor, mrużąc oczy i patrząc na nastolatkę przed nią. Dziewczyna była w bardzo złym stanie psychicznym, co najmniej. Stara, znoszona koszulka wisiała na jej ramionach. Na jej biodrach trzymały się zniszczone, szare dresy, które mogły spaść przy jednym ruchu nóg. Jej przeważnie ciemna skóra, była jaśniejsza z powodu braku słońca, a oczy Everly były dziwnie smutne i zmęczone. Chociaż Dana prosiła, aby ubrała się normalnie i zwlekła z łóżka, ona praktycznie jej nie posłuchała. Teraz stała przed nią i argumentowała swoje zdanie, chcąc być poza kontrolą swojej przyjaciółki. 

To wszystko było kompletnym bajzlem, naprawdę.

– Kochanie, myślę, że to najwyższy czas, aby się ubrać, nie sądzisz? – kobieta zaproponowała uprzejmie, odwracając się w stronę blatu, aby skończyć robienie śniadania. Niebiański zapach bekonu i gotowanych jajek wypełnił pomieszczenie. Everly przewróciła oczami. Kiedy ona w końcu się czegoś nauczy? Codziennie robi śniadanie jak dla wojska, kiedy tylko dwójka dzieci to je. Z drugiej strony Ethan i Everly nie chcą jeść do południa. 

– Nie – odparła, siadając przy kuchennej wyspie na barowym stołku. – Myślę, że to czas, abym w końcu znalazła sobie pracę.

Nieprzyjemny dźwięk uderzenia patelni o ladę spowodował, że Everly podskoczyła. Ale twarz Dany przypominała kamienną maskę. – Nie dostaniesz pracy, Everly Marie i to jest koniec tematu.

– Dlaczego, do cholery, nie?! – Nastolatka wstała z krzesła i stanęła przed Daną. – Wiesz, że jestem na tyle odpowiedzialna. Widzisz mnie cały czas z Rosie. Umiem sobie poradzić, madre adoptiva*.

Na twarz Dany wpłynął czerwony kolor, pasujący do egzotycznej barwy jej szminki. Everly zauważyła z uśmiechem, że udało jej się zagotować ją po czubki uszów. – Nigdy mnie tak nie nazywaj. Albo używaj imienia albo samego madre. Mi capisci?*

Everly tylko się uśmiechnęła i odwróciła na pięcie, biegnąc na górę, przy czym tupot jej stóp odbijał się echem po całym domu. 

To był bałagan, naprawdę.


~*~


W ciągu godziny była gotowa. Ubrana szła po schodach do szkoły, próbując związać loki w koński ogon. Nie chciała, aby kosmyki przy każdym powiewie wiatru lądowały na jej nosie albo ustach. Everly była niezauważana i nikt nie zwracał uwagi na to, że nosi krawat na nadgarstku.

– Hej, kochanie! – Rozległ się za nią głęboki głos z drugiego końca schodów. Skupiła wzrok na drzwiach. – Och, daj spokój, Evie, nie gryzę. – Chłopak zaśmiał się głośno razem z przyjaciółmi. – Przeważnie.

Szła dalej. Jak długo jeszcze będą robić te głupie rzeczy? – Zastanawiała się. 

Za jej plecami rozległ się donośny gwizd. Potem zaczęli się śmiać. To był policzek dla jej dumy, ale nie odwróciła się.

To wszystko to był bałagan, naprawdę.

Szybko weszła do szkoły i udała się do swojej szafki, aby zabrać książki. Korytarze były zatłoczone i ludzie wpadali na siebie. Niektórzy mieli nawet czelność, aby zatrzymać się na środku i porozmawiać z przyjaciółmi, ale to był standard. Kto by próbował to zmienić?

Everly zarzuciła plecak na ramię odziane w mundurek i zaczęła manewrować przez tłum, wpatrzona w kartkę papieru, którą wcześniej miała w kieszeni. Chciała przypomnieć sobie numer sali.

– Everly! – piszczący głos rozległ się obok. Ktoś dotknął jej ramienia, aby zwrócić na siebie uwagę. Ona nadal szła, ale wolniej, aby krótkie nogi Avery mogły jej dorównać. – Zamierasz dołączyć do The year two thing?

Everly skinęła głową i przeczesała włosy palcami. Avery uśmiechnęła się z podekscytowania. – Oczywiście. Mama mówi, że to nauczy mnie odpowiedzialności na studiach.

– Myślałam, że nie jedziesz na studia. – Everly zauważyła z wątpliwością i spojrzała na Avery, marszcząc brwi.

– Nie wiem. Zmieniłam zdanie. – Wzruszyła ramionami.

Oto cała Avery: nigdy nie wiesz, co powie lub co zrobi. Dzisiaj jest dziarska, ładna. Kilka dni później może dostać depresji i być jak: „nie dbam o nic” Avery. Przez większość czasu była miła, ale przez jej zmiany nastroju, Everly obrywała.

Dziewczyny odnalazły salę dwieście siedem i weszły cicho do środka. Zajęły miejsca obok siebie na końcu pomieszczenia. Avery rzuciła plecak, a Everly rozejrzała się dookoła.

Tłum składał się w większości z dziewczyn, w wieku od siedemnastu lat i nie tylko, wszyscy rozmawiali ze sobą, a w powietrzu można było wyczuć podniecenie. Wszyscy wyglądali tak samo - blond włosy, niebieskie oczy, blada skóra. Niektórzy nosili czapki i obcisłe, czarne dżinsy, jakby chcieli być hipsterami, ale nie mogli tego osiągnąć. Everly była całkowitym ich przeciwieństwem - ciemne włosy, brązowe oczy oraz oliwkowy odcień skóry. Jej szafa składała się z dżinsów i T-shirtów lub bluz i leginsów. Nic nadzwyczajnego.

Być może dlatego, że Everly nie była nikim nadzwyczajnym.

Sam pokój był niewielki, aczkolwiek wystarczająco duży, aby pomieścić nie więcej niż trzydzieści osób. Można było się tego spodziewać. Nie wszyscy uczniowie mieli ochotę spędzać swój wolny weekend na opiekowaniu się tymi, którzy byli zagrożeni dwójkami.

Nauczyciel - nie miał zbyt wiele włosów na głowie, ale posiadał sporych rozmiarów brzuch - zaczął swój monolog. Szatynka nie mogła się jednak na nim skupić, zresztą, jaka nastolatka mogłaby zwrócić na niego uwagę, gdy przez drzwi wszedł właśnie okropnie gorący chłopak?

Jego włosy to był jeden, wielki bałagan, to było pewne. Ale to był seksowny bałagan, niczym fryzura zaraz po wstaniu z łóżka połączona z tą chwilę po udanym seksie. A jego dżinsy, och, jego dżinsy, perfekcyjnie podkreślały każdą mile długości jego nóg. Obwiódł wzrokiem wszystkie miejsca, a jego jasne oczy zatrzymały swój wzrok na dłużej na pustym krześle, na prawo od niskiej dziewczyny ze sztucznymi blond pasemkami. Powiedział coś do niej bezgłośnie, wskazując na siedzenie, po czym uśmiechnął się.

Więc Everly też się uśmiechnęła.

To wszystko było doprawdy męczące.

Usiadł. Everly zagryzła wargę. Zaczął rozmawiać z dziewczyną, która siedziała obok niego. Mrugnął do niej. Szatynka jeszcze raz uśmiechnęła się, gdy ten się odwrócił.

Ze względu na to, że Everly była strasznie nieuważna, czasem zapominała zawiązać krawat na nadgarstku i nie miała także tyle odwagi i szacunku do siebie, by odgryźć się dupkom, którzy jej dogryzali. Nie była nikim specjalnym, naprawdę.

– A teraz podzielimy się w pary. – Mężczyzna, stojący na środku sali złączył swoje dziwnie małe dłonie w cichym oklasku. Chwycił kartkę papieru, spoczywającą na biurku i odchrząknął, wsuwając na swój duży nos okulary przeznaczone do czytania. – Olivia Terro z Gretchen Admason, Avery Driver z Melanie Styles..

Avery zaczęła nerwowo stukać nogą, stojąc i patrząc na krzesła przed nami, gdzie siedzieli pozostali. Inna dziewczyna, która również stała, była prawdopodobnie jedyną szatynką w pomieszczeniu poza Everly, miała błyszczące zielone oczy i długie rzęsy, które zdawały się nie kończyć przy jednej mili. Chłopak, który się spóźnił, wzruszył dłońmi, patrząc na nią ze swojego miejsca i zadając przy tym nieme pytanie. Dziewczyna, Melanie, uśmiechnęła się do niego i żartobliwie przewróciła oczami. Wyciągnęła dłoń z uścisku osoby, stojącej obok i ruszyła do Avery, która wymusiła uśmiech na swojej twarzy. Dziewczyny zaczęły rozmawiać, przenosząc się przy tym w jakiś bardziej odległy kąt pomieszczenia.

Nauczyciel odchrząknął, by pozostali zwrócili na niego uwagę. - Everly Green i Harry Styles.

Chaos, totalny chaos.

Od autorki: Cześć i czołem wszystkim i wszystkiemu! Och, tak, to było denne. Okej, zanim zdążę się rozpisać, choć, broń Boże, lepiej przeproszę Was za to, że pierwszy rozdział może być nieco zagmatwany(?). Tak, chyba tak. Huh, sama musiałam się nieźle natrudzić ze Skyfallgirl, żeby zrozumieć, o co chodzi. Ale w końcu jakoś to wszyło i mam ogromną nadzieję, że wszystko gra, jak również, że tłumaczenie przypadnie wam do gustu. Zapraszam do śledzenia dalszych losów bohaterów oraz komentowania rozdziałów! Do następnego, mili x. 

wtorek, 21 lipca 2015

Prolog

7 komentarzy:
Zaczęła przy zdrowych zmysłach
Wtedy przyszedł on
Potem alkohol,
papierosy,
kajdanki
I nagle światło niebieskie i czerwone było przerażające.
Potem poczerniałe płuca,
ciemniejsze włosy i zgarbiony kręgosłup.
Zapalniczka była ulgą, nie bronią.
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
Zaczął chłodny.
Wtedy przyszła ona.
Potem chichot,
długie rzęsy,
emocje.
I nagle puste łóżka były straszne.
Potem przyszło nieregularne bicie serca.
Kochał pisać te bzdurne wiadomości tekstowe.
I zapalniczka była ulgą, nie bronią.
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
Następnie płomienie.
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
To uczucia.
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
Zamigotały
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
Potem płomień zgasł
~~*~~
Witajcie! Oto tłumaczenie Flicker. Zgoda jest. Czasem możecie czegoś nie rozumieć.
Szybko wyjaśniamy, że rozdziały będą zaczynać się od notek policyjnych. Są one z roku 2016.
A cała akcja będzie działa się w roku 2014.
So, komentujcie i motywujcie do tłumaczenia :)
Skyfallgirl & Najl Czufa