niedziela, 21 lutego 2016

04

Brak komentarzy:
5 sierpnia 2016 roku wspólnik Harry’ego Stylesa – Niall Horan – został znaleziony martwy. Sąsiad Horana zadzwonił na policję, kiedy idąc na spacer z psem przechodził obok jego domu i poczuł obrzydliwy zapach. Podejrzewają aktywność leku, a nie morderstwo.
Horana znaleźli tydzień po znalezieniu ciała z wyrytą różą i poderżniętym gardłem. Niall Horan jest obecnie pochowany w Mullingar, w Irlandii blisko swojej rodziny – fragment biografii Harry’ego Stylesa napisanej przez Gretchen Quinn. Biografia opublikowana w 2017 roku.
~~~~~*~~~~~~
Everly była wkurzona. Harry uśmiechnął się, a Nick śmiał, co jeszcze bardziej ją denerwowało. Jej dłoń piekła jak cholera.
– Czy to wszystko na co się stać, kochanie? – zapytał zadowolony z siebie dupek, uśmiechając się cwaniacko. – Bo mogę zrobić coś o wiele gorszego.
Everly uniosła brwi i starała się ukryć drżenie rąk.
– Ach, tak? Zamierzasz uderzyć mnie na środku sali w szkole podstawowej? – założyła ręce na klatkę, fałszywie udając pewną siebie. – Miłej zabawy, gnijcie w więzieniu za przemoc domową.
Na te słowa, jego niesamowicie zielone oczy rozszerzyły się, a jego jabłko Adama poruszyło się lekko, gdy przełknął ślinę. Zaskoczona Everly przyglądała się mu. Jego postawa zmieniła się z defensywnej na bardziej... smutną. Tak, taka właśnie była. 
Harry spojrzał z apatią.
Everly jednak dalej była wkurzona.
– Mysłałaś, że miałem zamiar... – odchrząknął i spojrzał na własne stopy. – Ja, um, nie uderzę cię, ani żadnej kobiety. Nie jestem aż takim dużym dupkiem.
Obok nich uroczy pięciolatek, jak ktoś woli to - Nick, zakrył rączkami usta.
– To bardzo złe słowo – powiedział stłumionym głosem.
Harry zachichotał pod nosem.
– Jedziesz do domu, Nick? – dziewczyna kucnęła naprzeciw niego.
Chłopiec z szopą kręconych, blond włosów pokręcił głową, ściskając w ręku zieloną krędkę. Harry spojrzał na nią. Jakie pięcioletnie dziecko wraca samo do domu?
– Mama powiedziała, że będzie z powrotem w…w środę chyba.
Everly zmarszczyła brwi i zamrugała kilka razy. Usłyszała, jak Harry wstaje z fotela. Jego kroki dały jej znać, że odchodzi. Wreszcie.
– Znasz swój adres? – zapytała, siadając na ławce.
To były małe stoliki. Kolana miała prawie przy brodzie, ale nie przeszkadzało jej to. Naprawdę.
Nicolas nie miał jak dotrzeć do domu, a Harry odszedł. Miała mieszane uczucia na ten temat.
– Tak, tak myślę.
– Znasz numer telefonu swojej mamy?
Nicolas wysunął dolną wargę, a jego oczy zeszkliły się.
– Czy to znaczy, że mama mnie nie kocha, bo nie powiedziała mi swojego numeru telefonu?
Everly szybko wzięła go na kolana. Chłopiec wciąż ściskał w ręce kredkę.
– Nie, nie, nie. Ona wciąż cię kocha, Nicolas. Chcę tylko wiedzieć rzeczy, które pozwolą mi bezpiecznie odwieźć cię do domu.
Nicolas pociągnął noskiem i jeszcze bardziej się skulił.
– Tata pracuje i będzie późno.
– Co…
– Mam numer jego mamy – głęboki, znajomy głos rozległ się obok.
Everly nienawidziła faktu, że ucieszyła się na jego obecność. Dlaczego jego oczy były tak piękne…tak pięknie jej znane. Z jednej strony Harry był dla niej odrażający, a z drugiej jej serce było szybciej.
– Biuro mi dało – dodał.
– Moja mama? – Nicolas z nadzieją zeskoczył z kolan Everly i stanął naprzeciwko Harry’ego. Jego twarz była na poziomie jego pasa. Nawet niżej. Widząc to, Harry cofnął się i kucnął, aby patrzyli sobie w oczy.
– Kto najczęściej zabiera cię do domu, młody? Twoja mama?
Chłopiec pokręcił główką i chwycił kredkę nieco mocniej. Oczy Harry’ego też były zielone. To był ulubiony kolor Nicka.
­– Pani Smithwell albo pan Nobel. Tatuś mówi, że będzie po mnie, ale pan Nobel przyjeżdża, gdy tatuś nie może.
Oczy Harry’ego złagodniały. Everly stopiło się serce.
To był chaos, naprawdę.
– I tata robi to za każdym razem? – zapytał, chwytając jedną z rąk Nicolasa, która była o wiele mniejsza.
Myślał, że ona tego nie zauważyła, ale zrobiła to.
– Tak.
Harry sięgnął po kluczyki do samochodu.
Harry

 — On jest dupkiem, wiesz o tym?
 Nicolas spojrzał na swojego idola z dużymi oczami, starając się nie płakać. Ponieważ duzi chłopcy nie płaczą nad małymi rzeczami. Jak na przykład, gdy twoja mama znika, a tata nie płacze.
 — On jest dupkiem i musisz mu to powiedzieć, jasne?
 Nicolas skinął głową, bo wiedział, że Harry był trochę przerażający, kiedy się wściekał. I Styles i jego przerażające rymowanie. 
 Jego ręka się trochę spociła od trzymania tej kredki cały czas. I rym i jego czas, więc Nicolas wygrał życie. Z wyjątkiem faktu, że jego mama została utracona, a jego ojca to nie obchodziło.
 I to wszystko było wielkim bałaganem, naprawdę.
 — Czy mogę dostać coś do jedzenia? — zapytał, wciąż starając się nie myśleć nad tym, że Harry pozwolił mu usiąść na przednim siedzeniu.
 Było to najbardziej pożądane miejsce w samochodzie przez pięciolatka.
 Za szybą rozciągał się widok angielskiej wsi. Nicolas chciał to zobaczyć, ale niestety był zbyt niski, aby wyjrzeć przez okno.
 — Nie — Harry odpowiedział wprost, jadąc z jedną ręką na kierownicy, podczas gdy druga wylądowała na jego dolnej wardze. Nicolas zrobił to samo. — Zjadłeś w szkole.
 — Ale jestem głodny, Harry — jęknął, kopiąc lekko nogami.
 Nie miał zamiaru powstrzymywać swojego burzliwego temperamentu, to na pewno. Jeszcze nie, bynajmniej. — Umieram.
 — Nie umierasz.
 — Jesteś niemiły.
 — Jesteś irytujący.
 — Odwozisz mnie do domu, więc nie jestem aż taki irytujący — Nicolas zaprzeczył, siedząc prosto i patrząc na Harry'ego jego najlepszym gniewnym spojrzeniem.
 Starszy chłopiec po prostu odpuścił i pokręcił głową, nie patrząc na dziecko, które obecnie przebywało w fotelu po stronie pasażera.
 — Dlaczego nie odwwozi mnie do domu dziewczyna?
 Harry wzruszył ramionami i skręcił w ulicę, mając nadzieję, że dostanie od niego adres mamy, który powiedziała mu przez telefon. Była dość dziwna i miała okropny nosowy głos, który brzmiał, jakby miała katar. Trochę trudno uwierzyć, że urodziła to nieco uprzejme, słodkie dziecko obok niego.
 — Ponieważ ja zaproponowałem pierwszy. – położył rękę na policzku, który piekł go od uderzenia. – Ale jestem ładniejszy niż ona, więc lepiej ze mną.
– A dlaczego zaproponowałeś pierwszy?
To było dobre pytanie.
- Bo myślę, że jesteś smutny? Nie mam kurwa pojęcia, Nick.
Chłopiec uśmiechnął się, bo wolał jak do niego mówiono Nick, a nie Nicolas. Trzymał zielony pastel w rączce, ten który ukradł ze szkoły. Ich zielone oczy były dopasowane. Poza tym oczy Harry’ego wydawały się wyglądać jak jego mamy, a to dawało mu poczucie, że mama jest blisko.
Podjechali na osiedle… Okropne osiedle. Okiennice były pootwierane, rozwalone i przekrzywione. Nie było żadnego źdźbła trawy. Wszędzie brud. Frontowe drzwi pozostawiono otwarte, chociaż nikogo tam nie było. Okna były tak poobklejane kurzem, że wyglądały na nieprzezroczyste. Wyglądało to, jakby dom nie był używany od lat.
To wszystko to był bałagan, naprawdę.
– Czy to jest twój dom? – spytał Harry.
Zatrzymał się, ale silnik był włączony. Nicolas kiwnął głową i zaczął wydostawać się z samochodu. Harry był nieco rozdarty, lecz nie chciał tego okazać. Kiedy zapisywał się do tego projektu, wiedział, że te dzieci potrzebowały pomocy, ale nie wiedział, że było tak źle. Nick był czysty i wesoły, zachowywał się jakby problemu nie było. Więc dlaczego mieszkał tutaj?
– Cześć, Harry – pomachał swoją malutką rączką. Kiedy stanął na ziemi, Harry chciał ruszyć. – Zaczekaj! Chcę ci coś dać!
Potem podał Harry’emu zieloną kredkę, która była jak każda inna, ale nie dla Nicka. On uważał, że pastel był jak oczy Harry’ego. Styles zachowywał się tak jakby go to nie obchodziło, ale niestety, obchodziło. Nick pomyślał, że Harry był złym aktorem.
– Harry? – chłopiec szarpnął za swój tshirt.
– Co?
Spojrzał w górę na chłopaka. Denerwował się.
– Czy wrócisz jutro?
Harry otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz szybko je zamknął. Niektóre rzeczy lepiej przemilczeć.

Nick został sam, gdy czarny Range Rover odjechał. Starał się nie płakać, ale to było trudne, bo Harry nie wróci, a jego mamy nie ma. Nie miał nic do jedzenia oprócz filiżanki żelków. Nawet nie miał swojej zielonej kredki. Więc jak będzie pamiętał Harry’ego, skoro ten odszedł?

piątek, 12 lutego 2016

03

Brak komentarzy:
NOWE WIEŚCI: Pomocnik Harryego Stylesa został schwytany, mordercy szczęściu niewinnych osób w zeszłym tygodniu. Mężczyzna ma około dwudziestu lat, może mniej, brał udział w udział w pościgu policyjnym, wczoraj wieczorem około 23:10 po zobaczeniu ciała z czerwoną różą, ciało było zmiażdżone. Pościg trwał trzy godziny, ale nieznany wspólnik uciekł. Według doniesień świadków, mężczyzna jest bladym blondynem. Ma mniej więcej metr siedemdziesiąt, jest dobrze zbudowany. Jeśli widziałeś tego człowieka, którego opisano, zadzwoń pod numer {xxx-xxx} lub na pogotowie {9-9-9} - Oakwood Wiadomości lokalne.

Ostatniej nocy, pił. 
A dzisiaj rano obudził się z bólem głowy i brzucha w łóżku swojej siostry, nie mógł nic sobie przypomnieć z poprzedniej nocy. Poza faktem, że Liam go wlókł, gdy zobaczył jej zdjęcie. (??)
Dziewczyna, która nigdy nie wróci.
Rano po śniadaniu, po tym jak Harry zwrócił wszystko, co wczoraj zjadł, Mel przypomniała mu o jego dodatkowej pracy w szkole podstawowej. A Harry nienawidzi dzieci. I jego dziewczyna nie wróci, a on ma ból dupy, chory żołądek i Jess nigdy nie wróci. 

Ale to naprawdę w porządku, co tam.
No wiesz, pierdolić to.

— Jesteś takim kretynem — powiedziała, odchylając głowę i wlewając w siebie ostatnią krople soku pomarańczowego z kartonu. — Skoro nie lubisz dzieci, to po co się rejestrowałeś?
Harry włożył do ust kolejny kęs spalonych tostów, zanim odpowiedział.
— Bo albo to albo pomoc dla domu opieki, jako godziny pracy społecznej. — odparł, a Mel próbowała ignorować okruchy, które wylatywały z jego ust, gdy mówił. — Chociaż nadal uważam, że nie zasługuje na prace społeczne.
Melanie, która była na tyle uprzejma podzielić się z bratem swoim łóżkiem, potrząsnęła kubkiem i wstawiła go do zlewu. Prawdopodobnie zmyje to później. Prawdopodobnie. 
— To jest głupota. Kradłeś w sklepie i kłóciłeś się z policjantem, gdy założyli ci kajdanki. Owszem, zasługujesz. 
Chłopiec z bólem dupy i nigdy nie wracającą dziewczyną, przewrócił oczami i dokończył tosty. Pocałował policzek siostry, zgarnął klucze i ruszył w kierunku szkoły.

I Jess nigdy nie wróci.
Ale to jest w porządku.
No wiesz, pierdolić to.

— Chcesz kolor? 
Oczy Harry otworzyły się szerzej na wysoki ton głosu. Gdy jego ostrość widzenia poprawiła się, zobaczył małego chłopca z szopą blond kręconych włosów. Miał brązowe włosy oprawione w długie rzęsy, te oczy wpatrywały się w niego.
W swoich malutkich rękach trzymał dwie kredki i kawałek papieru, wszytko potrzebne do malowania.
— Nie chcę z tych ,— Harry poprawił się na krześle i dostosował swoją pozycję do pójścia spać. W pokoju było głośno, ale takie też były jego myśli, więc już się przyzwyczaił. 
Słodki chłopiec zaczął grzebać w szufladzie pełnej kredek, kiedy Harry zaczął ponownie zapadać w sen. W tym momencie poczuł klepnięcie w biceps.
— Ale zielony lubisz? — zapytał, pokazując Harry'emu zieloną kredkę zamiast niebieskiej. — A jeśli nie lubisz zielonej, to mamy pomarańczowy, różowy, czerwony i...
— Nie chcę kolorować, okej? — Chłopak z bólem dupy i nigdy nie wracającą dziewczyną, splunął, przeczesał włosy i znów zamknął oczy. — Wystarczy poprosić jednego z kolegów do zabawy z tobą i już.
— Ale... pani Fredrick powiedziała, że chcesz być moim przyjacielem, bo... nikt nie chce się ze mną bawić — odpowiedział chłopiec, wciąż dotykając ramienia Harry'ego, żeby go obudzić. — Nazywam się Nicolas. Możemy być teraz przyjaciółmi, skoro znasz moje imię? — Harry w końcu otworzył oczy, a Nicolas zdecydował, że jednak powinni być najlepszymi przyjaciółmi, ponieważ oczy Harryego były zielone i to był ulubiony kolor Nicolasa.

Tak ma być.

Harry otworzył usta, ale przerwał mu głos.
— Hej, Nicolas, jestem Everly.
Chłopak z bólem dupy i nigdy nie wracającą dziewczyną, przeniósł wzrok na nastolatkę, którą spotkał w klasie w poniedziałek. Mieli wtedy rozmawiając, ale żadne nie miało nic do powiedzenia. Siedział tam i po prostu udawał, że jest zainteresowany ścianami. 
Miała ładne oczy i była wysoka. 
— Sprawisz, że Harry będzie teraz moim przyjacielem? — Nicolas poprosił Everly, wskazując na Harry'ego. — Jego oczy są zielone, a to mój ulubiony kolor, więc musimy być przyjaciółmi. 
Dziewczyna, która też wtedy była zainteresowana ścianami, spojrzała na swojego partnera, widząc jego senne oczy i pozycję od niechcenia. Jak ona się w to wpakowała? W ubiegłym roku dostała dziecko tylko dla siebie i to było w porządku. Everly przeważnie pracowała sama. Nie dlatego, że nie mogła mieć partnera, tylko dlatego, że była niezależna. Tak działało jej się lepiej, skuteczniej. Ona nie potrzebowała partnera, takiego jak Harry.
— Będę twoim przyjacielem, Nicolas — powiedziała, a chłopiec wzruszył ramionami.
— Ale ja lubię Harryego.
Chłopak, o którym była mowa, uśmiechnął się triumfalnie.
— Ja nawet nie spróbowałem, a mnie kocha — zadrwił, szczerząc się do Everly. Wtedy właśnie ona uznała, że lubi jego dołeczki.Nie dlatego, że to Harry, ani nie tak po prostu, tylko dlatego, że są unikalne. 
— Czyli nawet nie próbowałeś się z nim bawić? — zapytała, wskazując na zamknięte kolorowanki i gry planszowe. Harry wzruszył ramionami i zamknął oczy. — Żartujesz teraz?
Chłopak, który pił w nocy, jego dziewczyna miała nie wrócić i miał ból dupy, otworzył jedno oko. Nicolas uśmiechnął się, ponieważ zielony to jego ulubiony kolor. 

Tak ma być.

— Nie. Jestem śmiertelnie poważny. — Oparł głowę na zgiętych rękach, opartych o stół. — Tylko mnie obudźcie, kiedy będziemy mogli iść.
Więc Everly uderzyła ręką w stół, a Harry od razu podskoczył. Nicolas się roześmiał, widząc zaskoczoną twarz Harryego, który zmarszczył brwi. Oczy miał szeroko otwarte i wyglądały na bardziej zielone niż zwykle... A zielony to jego ulubiony kolory, więc...
— Jaki, do cholery, jest twój problem?! — krzyknął Harry, zyskując uwagę całej stołówki. Przestrzeń była zaludniona małymi dziećmi i ich starszymi pomocnikami, którzy grali, biegali, opowiadali dowcipy. Ale teraz wszystko ucichło, a Jess miała nie wrócić, więc Harryego nic nie obchodziło.
— Moim problemem jest to, że nie pracujesz, a ja nie zamierzam dostawać dobrej opinii, za odwaloną za ciebie robotę. — Everly zniżyła głos, by nikt ich nie słuchał. — Jeśli nie chcesz tu być, to wyjdź. Albo upewnij się, że nie popełniasz błędu.

Tak ma być.
Harry był wkurzony, Everly była wkurzona, a Nicolas wciąż się śmiał, bo jego ulubionym kolorem był zielony. I dupa Harry'ego była obolała, nie wiadomo od czego, więc ta sytuacja była naprawdę gówniana. 
— Cholera, spokojnie. — Wstał z krzesła, aby stanąć z nią twarzą w twarz. Była o wiele wyższa, niż się spodziewał. Czubek jej głowy sięgał mu do nosa. — To nie jest dla pieprzonej klasy, więc nie mam jak zawieść. Jedyne co musisz zrobić, to pokolorować z dzieckiem, to nie jest wymagające.
— To jest dla klasy, pieprzony geniuszu — Everly kipiała ze złości. — Czytałeś w ogóle pakiet informacyjny? — Harry pokręcił głową. — Mamy na przemian dawać mu zajęcie, takie korepetycje na własną rękę. Więc jeśli mam robić to za ciebie, to mam przejebane. Rozumiesz?
Chłopak, który ma ból dupy i nigdy nie wracającą dziewczynę, zacisnął zęby.
— Więc chyba masz przejebane, księżniczko. Bo mój policjant mówi, że robię tyle, co trzeba. 
Tego dnia, w połowie lunchu, Harry dostał w twarz od dziewczyny.
A Nicolas się śmiał, bo to wszystko to był bałagan.


czwartek, 17 września 2015

02.

2 komentarze:
Jako człowiek – łowca, Harry Styles dopiero się rozgrzewa. Spotkaliśmy kilku jego przyjaciół z dzieciństwa, aby zebrać o nim informacje. Statystyki dowodzą, że dzieci żyjące w trudnych warunkach rodzinnych mają większe szanse na zostanie kryminalistami, niż na pracowanie. Skontaktowaliśmy się z jego najbliższym przyjacielem z dzieciństwa. Liam Payne powiedział: „Zawsze był trudnym chłopakiem. Miał rodzeństwo, Melanie i Luke’a. Byli okaleczani psychicznie, każdy z nich.” Kiedy wycisnęliśmy z niego trochę więcej, powiedział, że nie był zaskoczony tym, czym teraz stał się Harry - czyli potworem. – wyciąg z The Killer Instinct opublikowany w The New York Times – 1 sierpnia 2016 rok.
~~*~~
Tej nocy pił.
Chciał pić dopóki jego wątroba mu na to pozwalała, a butelka nie była pusta. Palce docisnął do szyi, kiedy alkohol palił jego gardło, jak ogień.
Ponieważ jej nie było, jego umysł nie umiał zrozumieć, że nie wróci. Ani teraz, ani nigdy.
Więc tej nocy pił.  
- Dlaczego nie było cię w klasie dziś rano? – spytał Liam.
W ręku trzymał otwartą butelkę piwa. Kiwnął głową i przechylił alkohol, wypijając od razu pół zawartości naczynia. Harry nie wiedział, dlaczego Liam pił tak dużo, ale postanowił nie pytać. Nie obchodziło go to, tak czy inaczej.
- Uciekłeś?
Chłopak z zepsutą psychiką i nieobecną dziewczyną, pokręcił głową.
- Nie, tylko… - czknął, zasłaniając usta ręką. – Tylko poszedłem zapisać się na ten gówniany projekt.
Czekoladowe oczy Liama rozszerzyły się.
- Ale ty nienawidzisz dzieci.
Harry wzruszył ramionami i dopił szóstą, siódmą, a może ósmą butelkę. Rzucił ją na ziemię, opierając się o kanapę. Pokój kręcił się i kręcił, i kręcił.
- Czy Mel rozmawiała z tym…- zachichotał, bo pokój cały czas wirował.
- Liam? Mel jest wspaniała, co? – zapytał swojego przyjaciela. – Ona jest taka piękna i wygląda jak ja.
Liam wybuchnął śmiechem na jego słowa. Śmiech rozchodził się echem, niczym zdarta płyta.
- Tak, myślę, że jest dość wspaniała. – Dalej się śmiał. W pewnej chwili wpadła mu do głowy myśl, więc przestał. – Harry? Ale nie mów jej, że to powiedziałem.
Chłopak, który miał zepsutą psychikę i piękną siostrę, roześmiał się.
- Tak, nieważne.
Harry sięgnął po butelkę wódki i zatoczył się, aby potem upaść na tyłek. Znów zaczął się śmiać, bo dziewczyna go zostawiła, bo upadł na tyłek, no i dlatego, że Liam powiedział "Ale nie mów jej, że to powiedziałem, tak?".
- Hej, Li? – zapytał.
Wciąż siedział na tyłku na środku salonu kolegi. Nie miał pojęcia, gdzie byli rodzice Liama, bo gdyby wrócili do domu i zobaczyli pijanych nastolatków, byliby wściekli. Ale Harry’ego i tak to nie obchodziło.
Przechylił głowę na bok i spojrzał na Liama. Wyglądał na zbitego psa.
- Myślisz, że… myślisz, że ktoś będzie mnie jeszcze kochał?
- Nie jestem wystarczająco pijany na to – mruknął, potykając się o własne nogi, idąc po butelkę wódki, wiedząc, że Harry już nie dotrze po nią.
Chłopak ze wspaniałą siostrą i dziewczyną, która nigdy nie wróci, zmarszczył brwi.
- A co, jeśli nikt mnie nie pokocha? Co jeśli, to ona była jedyną osobą, która mnie kochała? I coś jeśli… - Liam mu przerwał.
- Dobry Boże. Dzwonię po Mel.


~~*~~



- Wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. Jak nieodpowiedzialny jesteś? Zdajesz sobie sprawę, że musisz wstać jutro o szóstej rano, do cholery? – Melanie wygłaszała reprymendę, ściskając wściekle kierownicę tak mocno, że jej kostki pobielały. – Poza tym będziesz musiał zająć się pięciolatkami, a będziesz miał gównianego kaca!
Uliczna latarnia rzuciła cień na jej kości policzkowe. Miała mało makijażu. Wyglądała jak ich mama. Żałował, że ją przypominała.
- Mel, wiesz co?
Melanie skuliła się na jego silnie akcentowane słowa. Próbował brzmieć wyraźnie. Upił się i ona wiedziała dlaczego. To oczywiste.
Ale tej nocy pił. A ona nigdy nie wróci, jego umysł nie umiał uchwycić jeszcze tego pojęcia.
- Co, Harry? – spytała trochę spokojniej, widząc, że jej brat próbuje usiąść prosto na siedzeniu.
- Liam uważa, że jesteś całkiem wspaniała.
Przez resztę drogi milczał.
Mel zaciągnęła psychicznie złamanego brata, który pił tej nocy, do pokoju, mówiąc mu, aby zmienił bieliznę, a ona zrobi herbatę.
- Śpię nago – odpowiedział dowcipnie.
Mel uśmiechnęła się i rzuciła mu spodnie od piżamy. Potem zniknęła w kuchni. W pokoju było ciemno, a Melanie nie było. Harry był przerażony. Ponieważ tej nocy wypił, no i jego dziewczyna miała już nie wrócić, czuł strach.
Pobiegł więc tak szybko, jak tylko mógł do włącznika światła i zapalił je. Potem padł na łóżko. W jego żyłach dalej krążył alkohol. Przez zamglony wzrok widział, jak Mel wchodzi do pokoju. Ściany były pomalowane na jasnożółty kolor, a całą przestrzeń rozpromieniało mgliste światło, być może dlatego, że gdy dziewczyna to projektowała miała zaledwie piętnaście lat i chciała być czymś w rodzaju hipstera, tak więc jedynym źródłem światła były wąskie paski słońca, przedzierające się przez firankę. Plakaty zespołów, których Harry nigdy nie słyszał zdobiły powierzchnię drzwi, a pozostałą część wolnej przestrzeni stanowiły zdjęcia jej i jej przyjaciół, poprzyklejane gdzie tylko było miejsce, jakkolwiek.
- Harry, chcesz mleka do herbaty? – zapytała z korytarza.
Skinął głową, ale po kilku chwilach zorientował się, że nie mogła go zobaczyć.
- Tak, poproszę – odpowiedział zbyt głośno.
W ciągu dwóch minut, jego siostra wróciła z kubkami herbaty. Łyżeczki trzymała w zębach, aby nie chodzić dwa razy.
Harry roześmiał się, biorąc łyżeczkę, aby wymieszać mleko w kubku.
- Co się dzieje, Harry?
- Jess odeszła, to się dzieje, Mellie – powiedział jakby miał sześć, a nie siedemnaście lat.
Melanie patrzyła na niego przez chwilę. Westchnęła i dmuchnęła w parę nad herbatą.
- Wiem, Harry. Wiem.

środa, 12 sierpnia 2015

01.

6 komentarzy:

~*~


"Człowiek łowca - Harry Styles - wciąż ścigany. Staje się priorytetem w mieście po odnalezieniu okaleczonych ciał Nicolasa Franklina, Sarah DePandi i Matthewa Gregsona w Red River w nocy około 18:55. Zespół rybaków przeszedł brzeg Red River i znalazł bardzo niepokojące i prawie nierozpoznawalne ofiary. Były zawinięte w sieć. Natychmiast wezwali władze. Policja potwierdza, że niepokonany Styles znów uderzył. Czerwona róża i jego imię wyryte w gardłach ofiar. Mimo tego, że wygląd Harry'ego Styles'a jest nie znany, jeśli ktoś coś wie lub widział niech zadzwoni pod ten numer {xxx-xxx} lub numer pomocy w nagłych wypadkach {9-9-9}. To były wieczorne wiadomości. Dwudziesty trzeci lipca dwa tysiące szesnaście." - Oakwood Wiadomości Lokalne.


~*~


 Everly, to dla najlepszych.. 

– Najlepszych? Najlepszych dla kogo? – zawołała, szarpiąc niemiłosiernie mocno za swój ciemny, koński ogon, który trzymał w ryzach jej loki. – Bo z pewnością nie dla mnie!

Dana zacisnęła usta pomalowane na mocno neonowy kolor, mrużąc oczy i patrząc na nastolatkę przed nią. Dziewczyna była w bardzo złym stanie psychicznym, co najmniej. Stara, znoszona koszulka wisiała na jej ramionach. Na jej biodrach trzymały się zniszczone, szare dresy, które mogły spaść przy jednym ruchu nóg. Jej przeważnie ciemna skóra, była jaśniejsza z powodu braku słońca, a oczy Everly były dziwnie smutne i zmęczone. Chociaż Dana prosiła, aby ubrała się normalnie i zwlekła z łóżka, ona praktycznie jej nie posłuchała. Teraz stała przed nią i argumentowała swoje zdanie, chcąc być poza kontrolą swojej przyjaciółki. 

To wszystko było kompletnym bajzlem, naprawdę.

– Kochanie, myślę, że to najwyższy czas, aby się ubrać, nie sądzisz? – kobieta zaproponowała uprzejmie, odwracając się w stronę blatu, aby skończyć robienie śniadania. Niebiański zapach bekonu i gotowanych jajek wypełnił pomieszczenie. Everly przewróciła oczami. Kiedy ona w końcu się czegoś nauczy? Codziennie robi śniadanie jak dla wojska, kiedy tylko dwójka dzieci to je. Z drugiej strony Ethan i Everly nie chcą jeść do południa. 

– Nie – odparła, siadając przy kuchennej wyspie na barowym stołku. – Myślę, że to czas, abym w końcu znalazła sobie pracę.

Nieprzyjemny dźwięk uderzenia patelni o ladę spowodował, że Everly podskoczyła. Ale twarz Dany przypominała kamienną maskę. – Nie dostaniesz pracy, Everly Marie i to jest koniec tematu.

– Dlaczego, do cholery, nie?! – Nastolatka wstała z krzesła i stanęła przed Daną. – Wiesz, że jestem na tyle odpowiedzialna. Widzisz mnie cały czas z Rosie. Umiem sobie poradzić, madre adoptiva*.

Na twarz Dany wpłynął czerwony kolor, pasujący do egzotycznej barwy jej szminki. Everly zauważyła z uśmiechem, że udało jej się zagotować ją po czubki uszów. – Nigdy mnie tak nie nazywaj. Albo używaj imienia albo samego madre. Mi capisci?*

Everly tylko się uśmiechnęła i odwróciła na pięcie, biegnąc na górę, przy czym tupot jej stóp odbijał się echem po całym domu. 

To był bałagan, naprawdę.


~*~


W ciągu godziny była gotowa. Ubrana szła po schodach do szkoły, próbując związać loki w koński ogon. Nie chciała, aby kosmyki przy każdym powiewie wiatru lądowały na jej nosie albo ustach. Everly była niezauważana i nikt nie zwracał uwagi na to, że nosi krawat na nadgarstku.

– Hej, kochanie! – Rozległ się za nią głęboki głos z drugiego końca schodów. Skupiła wzrok na drzwiach. – Och, daj spokój, Evie, nie gryzę. – Chłopak zaśmiał się głośno razem z przyjaciółmi. – Przeważnie.

Szła dalej. Jak długo jeszcze będą robić te głupie rzeczy? – Zastanawiała się. 

Za jej plecami rozległ się donośny gwizd. Potem zaczęli się śmiać. To był policzek dla jej dumy, ale nie odwróciła się.

To wszystko to był bałagan, naprawdę.

Szybko weszła do szkoły i udała się do swojej szafki, aby zabrać książki. Korytarze były zatłoczone i ludzie wpadali na siebie. Niektórzy mieli nawet czelność, aby zatrzymać się na środku i porozmawiać z przyjaciółmi, ale to był standard. Kto by próbował to zmienić?

Everly zarzuciła plecak na ramię odziane w mundurek i zaczęła manewrować przez tłum, wpatrzona w kartkę papieru, którą wcześniej miała w kieszeni. Chciała przypomnieć sobie numer sali.

– Everly! – piszczący głos rozległ się obok. Ktoś dotknął jej ramienia, aby zwrócić na siebie uwagę. Ona nadal szła, ale wolniej, aby krótkie nogi Avery mogły jej dorównać. – Zamierasz dołączyć do The year two thing?

Everly skinęła głową i przeczesała włosy palcami. Avery uśmiechnęła się z podekscytowania. – Oczywiście. Mama mówi, że to nauczy mnie odpowiedzialności na studiach.

– Myślałam, że nie jedziesz na studia. – Everly zauważyła z wątpliwością i spojrzała na Avery, marszcząc brwi.

– Nie wiem. Zmieniłam zdanie. – Wzruszyła ramionami.

Oto cała Avery: nigdy nie wiesz, co powie lub co zrobi. Dzisiaj jest dziarska, ładna. Kilka dni później może dostać depresji i być jak: „nie dbam o nic” Avery. Przez większość czasu była miła, ale przez jej zmiany nastroju, Everly obrywała.

Dziewczyny odnalazły salę dwieście siedem i weszły cicho do środka. Zajęły miejsca obok siebie na końcu pomieszczenia. Avery rzuciła plecak, a Everly rozejrzała się dookoła.

Tłum składał się w większości z dziewczyn, w wieku od siedemnastu lat i nie tylko, wszyscy rozmawiali ze sobą, a w powietrzu można było wyczuć podniecenie. Wszyscy wyglądali tak samo - blond włosy, niebieskie oczy, blada skóra. Niektórzy nosili czapki i obcisłe, czarne dżinsy, jakby chcieli być hipsterami, ale nie mogli tego osiągnąć. Everly była całkowitym ich przeciwieństwem - ciemne włosy, brązowe oczy oraz oliwkowy odcień skóry. Jej szafa składała się z dżinsów i T-shirtów lub bluz i leginsów. Nic nadzwyczajnego.

Być może dlatego, że Everly nie była nikim nadzwyczajnym.

Sam pokój był niewielki, aczkolwiek wystarczająco duży, aby pomieścić nie więcej niż trzydzieści osób. Można było się tego spodziewać. Nie wszyscy uczniowie mieli ochotę spędzać swój wolny weekend na opiekowaniu się tymi, którzy byli zagrożeni dwójkami.

Nauczyciel - nie miał zbyt wiele włosów na głowie, ale posiadał sporych rozmiarów brzuch - zaczął swój monolog. Szatynka nie mogła się jednak na nim skupić, zresztą, jaka nastolatka mogłaby zwrócić na niego uwagę, gdy przez drzwi wszedł właśnie okropnie gorący chłopak?

Jego włosy to był jeden, wielki bałagan, to było pewne. Ale to był seksowny bałagan, niczym fryzura zaraz po wstaniu z łóżka połączona z tą chwilę po udanym seksie. A jego dżinsy, och, jego dżinsy, perfekcyjnie podkreślały każdą mile długości jego nóg. Obwiódł wzrokiem wszystkie miejsca, a jego jasne oczy zatrzymały swój wzrok na dłużej na pustym krześle, na prawo od niskiej dziewczyny ze sztucznymi blond pasemkami. Powiedział coś do niej bezgłośnie, wskazując na siedzenie, po czym uśmiechnął się.

Więc Everly też się uśmiechnęła.

To wszystko było doprawdy męczące.

Usiadł. Everly zagryzła wargę. Zaczął rozmawiać z dziewczyną, która siedziała obok niego. Mrugnął do niej. Szatynka jeszcze raz uśmiechnęła się, gdy ten się odwrócił.

Ze względu na to, że Everly była strasznie nieuważna, czasem zapominała zawiązać krawat na nadgarstku i nie miała także tyle odwagi i szacunku do siebie, by odgryźć się dupkom, którzy jej dogryzali. Nie była nikim specjalnym, naprawdę.

– A teraz podzielimy się w pary. – Mężczyzna, stojący na środku sali złączył swoje dziwnie małe dłonie w cichym oklasku. Chwycił kartkę papieru, spoczywającą na biurku i odchrząknął, wsuwając na swój duży nos okulary przeznaczone do czytania. – Olivia Terro z Gretchen Admason, Avery Driver z Melanie Styles..

Avery zaczęła nerwowo stukać nogą, stojąc i patrząc na krzesła przed nami, gdzie siedzieli pozostali. Inna dziewczyna, która również stała, była prawdopodobnie jedyną szatynką w pomieszczeniu poza Everly, miała błyszczące zielone oczy i długie rzęsy, które zdawały się nie kończyć przy jednej mili. Chłopak, który się spóźnił, wzruszył dłońmi, patrząc na nią ze swojego miejsca i zadając przy tym nieme pytanie. Dziewczyna, Melanie, uśmiechnęła się do niego i żartobliwie przewróciła oczami. Wyciągnęła dłoń z uścisku osoby, stojącej obok i ruszyła do Avery, która wymusiła uśmiech na swojej twarzy. Dziewczyny zaczęły rozmawiać, przenosząc się przy tym w jakiś bardziej odległy kąt pomieszczenia.

Nauczyciel odchrząknął, by pozostali zwrócili na niego uwagę. - Everly Green i Harry Styles.

Chaos, totalny chaos.

Od autorki: Cześć i czołem wszystkim i wszystkiemu! Och, tak, to było denne. Okej, zanim zdążę się rozpisać, choć, broń Boże, lepiej przeproszę Was za to, że pierwszy rozdział może być nieco zagmatwany(?). Tak, chyba tak. Huh, sama musiałam się nieźle natrudzić ze Skyfallgirl, żeby zrozumieć, o co chodzi. Ale w końcu jakoś to wszyło i mam ogromną nadzieję, że wszystko gra, jak również, że tłumaczenie przypadnie wam do gustu. Zapraszam do śledzenia dalszych losów bohaterów oraz komentowania rozdziałów! Do następnego, mili x. 

wtorek, 21 lipca 2015

Prolog

7 komentarzy:
Zaczęła przy zdrowych zmysłach
Wtedy przyszedł on
Potem alkohol,
papierosy,
kajdanki
I nagle światło niebieskie i czerwone było przerażające.
Potem poczerniałe płuca,
ciemniejsze włosy i zgarbiony kręgosłup.
Zapalniczka była ulgą, nie bronią.
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
Zaczął chłodny.
Wtedy przyszła ona.
Potem chichot,
długie rzęsy,
emocje.
I nagle puste łóżka były straszne.
Potem przyszło nieregularne bicie serca.
Kochał pisać te bzdurne wiadomości tekstowe.
I zapalniczka była ulgą, nie bronią.
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
Następnie płomienie.
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
To uczucia.
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
Zamigotały
Włączona, wyłączona, włączona, wyłączona.
Potem płomień zgasł
~~*~~
Witajcie! Oto tłumaczenie Flicker. Zgoda jest. Czasem możecie czegoś nie rozumieć.
Szybko wyjaśniamy, że rozdziały będą zaczynać się od notek policyjnych. Są one z roku 2016.
A cała akcja będzie działa się w roku 2014.
So, komentujcie i motywujcie do tłumaczenia :)
Skyfallgirl & Najl Czufa