środa, 12 sierpnia 2015

01.


~*~


"Człowiek łowca - Harry Styles - wciąż ścigany. Staje się priorytetem w mieście po odnalezieniu okaleczonych ciał Nicolasa Franklina, Sarah DePandi i Matthewa Gregsona w Red River w nocy około 18:55. Zespół rybaków przeszedł brzeg Red River i znalazł bardzo niepokojące i prawie nierozpoznawalne ofiary. Były zawinięte w sieć. Natychmiast wezwali władze. Policja potwierdza, że niepokonany Styles znów uderzył. Czerwona róża i jego imię wyryte w gardłach ofiar. Mimo tego, że wygląd Harry'ego Styles'a jest nie znany, jeśli ktoś coś wie lub widział niech zadzwoni pod ten numer {xxx-xxx} lub numer pomocy w nagłych wypadkach {9-9-9}. To były wieczorne wiadomości. Dwudziesty trzeci lipca dwa tysiące szesnaście." - Oakwood Wiadomości Lokalne.


~*~


 Everly, to dla najlepszych.. 

– Najlepszych? Najlepszych dla kogo? – zawołała, szarpiąc niemiłosiernie mocno za swój ciemny, koński ogon, który trzymał w ryzach jej loki. – Bo z pewnością nie dla mnie!

Dana zacisnęła usta pomalowane na mocno neonowy kolor, mrużąc oczy i patrząc na nastolatkę przed nią. Dziewczyna była w bardzo złym stanie psychicznym, co najmniej. Stara, znoszona koszulka wisiała na jej ramionach. Na jej biodrach trzymały się zniszczone, szare dresy, które mogły spaść przy jednym ruchu nóg. Jej przeważnie ciemna skóra, była jaśniejsza z powodu braku słońca, a oczy Everly były dziwnie smutne i zmęczone. Chociaż Dana prosiła, aby ubrała się normalnie i zwlekła z łóżka, ona praktycznie jej nie posłuchała. Teraz stała przed nią i argumentowała swoje zdanie, chcąc być poza kontrolą swojej przyjaciółki. 

To wszystko było kompletnym bajzlem, naprawdę.

– Kochanie, myślę, że to najwyższy czas, aby się ubrać, nie sądzisz? – kobieta zaproponowała uprzejmie, odwracając się w stronę blatu, aby skończyć robienie śniadania. Niebiański zapach bekonu i gotowanych jajek wypełnił pomieszczenie. Everly przewróciła oczami. Kiedy ona w końcu się czegoś nauczy? Codziennie robi śniadanie jak dla wojska, kiedy tylko dwójka dzieci to je. Z drugiej strony Ethan i Everly nie chcą jeść do południa. 

– Nie – odparła, siadając przy kuchennej wyspie na barowym stołku. – Myślę, że to czas, abym w końcu znalazła sobie pracę.

Nieprzyjemny dźwięk uderzenia patelni o ladę spowodował, że Everly podskoczyła. Ale twarz Dany przypominała kamienną maskę. – Nie dostaniesz pracy, Everly Marie i to jest koniec tematu.

– Dlaczego, do cholery, nie?! – Nastolatka wstała z krzesła i stanęła przed Daną. – Wiesz, że jestem na tyle odpowiedzialna. Widzisz mnie cały czas z Rosie. Umiem sobie poradzić, madre adoptiva*.

Na twarz Dany wpłynął czerwony kolor, pasujący do egzotycznej barwy jej szminki. Everly zauważyła z uśmiechem, że udało jej się zagotować ją po czubki uszów. – Nigdy mnie tak nie nazywaj. Albo używaj imienia albo samego madre. Mi capisci?*

Everly tylko się uśmiechnęła i odwróciła na pięcie, biegnąc na górę, przy czym tupot jej stóp odbijał się echem po całym domu. 

To był bałagan, naprawdę.


~*~


W ciągu godziny była gotowa. Ubrana szła po schodach do szkoły, próbując związać loki w koński ogon. Nie chciała, aby kosmyki przy każdym powiewie wiatru lądowały na jej nosie albo ustach. Everly była niezauważana i nikt nie zwracał uwagi na to, że nosi krawat na nadgarstku.

– Hej, kochanie! – Rozległ się za nią głęboki głos z drugiego końca schodów. Skupiła wzrok na drzwiach. – Och, daj spokój, Evie, nie gryzę. – Chłopak zaśmiał się głośno razem z przyjaciółmi. – Przeważnie.

Szła dalej. Jak długo jeszcze będą robić te głupie rzeczy? – Zastanawiała się. 

Za jej plecami rozległ się donośny gwizd. Potem zaczęli się śmiać. To był policzek dla jej dumy, ale nie odwróciła się.

To wszystko to był bałagan, naprawdę.

Szybko weszła do szkoły i udała się do swojej szafki, aby zabrać książki. Korytarze były zatłoczone i ludzie wpadali na siebie. Niektórzy mieli nawet czelność, aby zatrzymać się na środku i porozmawiać z przyjaciółmi, ale to był standard. Kto by próbował to zmienić?

Everly zarzuciła plecak na ramię odziane w mundurek i zaczęła manewrować przez tłum, wpatrzona w kartkę papieru, którą wcześniej miała w kieszeni. Chciała przypomnieć sobie numer sali.

– Everly! – piszczący głos rozległ się obok. Ktoś dotknął jej ramienia, aby zwrócić na siebie uwagę. Ona nadal szła, ale wolniej, aby krótkie nogi Avery mogły jej dorównać. – Zamierasz dołączyć do The year two thing?

Everly skinęła głową i przeczesała włosy palcami. Avery uśmiechnęła się z podekscytowania. – Oczywiście. Mama mówi, że to nauczy mnie odpowiedzialności na studiach.

– Myślałam, że nie jedziesz na studia. – Everly zauważyła z wątpliwością i spojrzała na Avery, marszcząc brwi.

– Nie wiem. Zmieniłam zdanie. – Wzruszyła ramionami.

Oto cała Avery: nigdy nie wiesz, co powie lub co zrobi. Dzisiaj jest dziarska, ładna. Kilka dni później może dostać depresji i być jak: „nie dbam o nic” Avery. Przez większość czasu była miła, ale przez jej zmiany nastroju, Everly obrywała.

Dziewczyny odnalazły salę dwieście siedem i weszły cicho do środka. Zajęły miejsca obok siebie na końcu pomieszczenia. Avery rzuciła plecak, a Everly rozejrzała się dookoła.

Tłum składał się w większości z dziewczyn, w wieku od siedemnastu lat i nie tylko, wszyscy rozmawiali ze sobą, a w powietrzu można było wyczuć podniecenie. Wszyscy wyglądali tak samo - blond włosy, niebieskie oczy, blada skóra. Niektórzy nosili czapki i obcisłe, czarne dżinsy, jakby chcieli być hipsterami, ale nie mogli tego osiągnąć. Everly była całkowitym ich przeciwieństwem - ciemne włosy, brązowe oczy oraz oliwkowy odcień skóry. Jej szafa składała się z dżinsów i T-shirtów lub bluz i leginsów. Nic nadzwyczajnego.

Być może dlatego, że Everly nie była nikim nadzwyczajnym.

Sam pokój był niewielki, aczkolwiek wystarczająco duży, aby pomieścić nie więcej niż trzydzieści osób. Można było się tego spodziewać. Nie wszyscy uczniowie mieli ochotę spędzać swój wolny weekend na opiekowaniu się tymi, którzy byli zagrożeni dwójkami.

Nauczyciel - nie miał zbyt wiele włosów na głowie, ale posiadał sporych rozmiarów brzuch - zaczął swój monolog. Szatynka nie mogła się jednak na nim skupić, zresztą, jaka nastolatka mogłaby zwrócić na niego uwagę, gdy przez drzwi wszedł właśnie okropnie gorący chłopak?

Jego włosy to był jeden, wielki bałagan, to było pewne. Ale to był seksowny bałagan, niczym fryzura zaraz po wstaniu z łóżka połączona z tą chwilę po udanym seksie. A jego dżinsy, och, jego dżinsy, perfekcyjnie podkreślały każdą mile długości jego nóg. Obwiódł wzrokiem wszystkie miejsca, a jego jasne oczy zatrzymały swój wzrok na dłużej na pustym krześle, na prawo od niskiej dziewczyny ze sztucznymi blond pasemkami. Powiedział coś do niej bezgłośnie, wskazując na siedzenie, po czym uśmiechnął się.

Więc Everly też się uśmiechnęła.

To wszystko było doprawdy męczące.

Usiadł. Everly zagryzła wargę. Zaczął rozmawiać z dziewczyną, która siedziała obok niego. Mrugnął do niej. Szatynka jeszcze raz uśmiechnęła się, gdy ten się odwrócił.

Ze względu na to, że Everly była strasznie nieuważna, czasem zapominała zawiązać krawat na nadgarstku i nie miała także tyle odwagi i szacunku do siebie, by odgryźć się dupkom, którzy jej dogryzali. Nie była nikim specjalnym, naprawdę.

– A teraz podzielimy się w pary. – Mężczyzna, stojący na środku sali złączył swoje dziwnie małe dłonie w cichym oklasku. Chwycił kartkę papieru, spoczywającą na biurku i odchrząknął, wsuwając na swój duży nos okulary przeznaczone do czytania. – Olivia Terro z Gretchen Admason, Avery Driver z Melanie Styles..

Avery zaczęła nerwowo stukać nogą, stojąc i patrząc na krzesła przed nami, gdzie siedzieli pozostali. Inna dziewczyna, która również stała, była prawdopodobnie jedyną szatynką w pomieszczeniu poza Everly, miała błyszczące zielone oczy i długie rzęsy, które zdawały się nie kończyć przy jednej mili. Chłopak, który się spóźnił, wzruszył dłońmi, patrząc na nią ze swojego miejsca i zadając przy tym nieme pytanie. Dziewczyna, Melanie, uśmiechnęła się do niego i żartobliwie przewróciła oczami. Wyciągnęła dłoń z uścisku osoby, stojącej obok i ruszyła do Avery, która wymusiła uśmiech na swojej twarzy. Dziewczyny zaczęły rozmawiać, przenosząc się przy tym w jakiś bardziej odległy kąt pomieszczenia.

Nauczyciel odchrząknął, by pozostali zwrócili na niego uwagę. - Everly Green i Harry Styles.

Chaos, totalny chaos.

Od autorki: Cześć i czołem wszystkim i wszystkiemu! Och, tak, to było denne. Okej, zanim zdążę się rozpisać, choć, broń Boże, lepiej przeproszę Was za to, że pierwszy rozdział może być nieco zagmatwany(?). Tak, chyba tak. Huh, sama musiałam się nieźle natrudzić ze Skyfallgirl, żeby zrozumieć, o co chodzi. Ale w końcu jakoś to wszyło i mam ogromną nadzieję, że wszystko gra, jak również, że tłumaczenie przypadnie wam do gustu. Zapraszam do śledzenia dalszych losów bohaterów oraz komentowania rozdziałów! Do następnego, mili x. 

6 komentarzy:

  1. To będzie super opowiadanie czekam na nastepny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Zaintrygowało mnie to opowiadanie. Czekam na nexta. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, uwielbiam takie klimaty :D
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada sie bardzo ciekawie
    Juz czekam na następne rozdziały 😊

    OdpowiedzUsuń