5
sierpnia 2016 roku wspólnik Harry’ego Stylesa – Niall Horan – został znaleziony
martwy. Sąsiad Horana zadzwonił na policję, kiedy idąc na spacer z psem
przechodził obok jego domu i poczuł obrzydliwy zapach. Podejrzewają aktywność
leku, a nie morderstwo.
Horana
znaleźli tydzień po znalezieniu ciała z wyrytą różą i poderżniętym gardłem. Niall
Horan jest obecnie pochowany w Mullingar, w Irlandii blisko swojej rodziny –
fragment biografii Harry’ego Stylesa napisanej przez Gretchen Quinn. Biografia
opublikowana w 2017 roku.
~~~~~*~~~~~~
Everly była wkurzona. Harry
uśmiechnął się, a Nick śmiał, co jeszcze bardziej ją denerwowało. Jej dłoń
piekła jak cholera.
– Czy to wszystko na co
się stać, kochanie? – zapytał zadowolony z siebie dupek, uśmiechając się
cwaniacko. – Bo mogę zrobić coś o wiele gorszego.
Everly uniosła brwi i
starała się ukryć drżenie rąk.
– Ach, tak? Zamierzasz
uderzyć mnie na środku sali w szkole podstawowej? – założyła ręce na klatkę,
fałszywie udając pewną siebie. – Miłej zabawy, gnijcie w więzieniu za przemoc
domową.
Na te słowa, jego
niesamowicie zielone oczy rozszerzyły się, a jego jabłko Adama poruszyło się
lekko, gdy przełknął ślinę. Zaskoczona Everly przyglądała się mu. Jego postawa
zmieniła się z defensywnej na bardziej... smutną. Tak, taka właśnie była.
Harry spojrzał z
apatią.
Everly jednak dalej
była wkurzona.
– Mysłałaś, że miałem
zamiar... – odchrząknął i spojrzał na własne stopy. – Ja, um, nie uderzę cię,
ani żadnej kobiety. Nie jestem aż takim dużym dupkiem.
Obok nich uroczy
pięciolatek, jak ktoś woli to - Nick, zakrył rączkami usta.
– To bardzo złe słowo –
powiedział stłumionym głosem.
Harry zachichotał pod
nosem.
– Jedziesz do domu,
Nick? – dziewczyna kucnęła naprzeciw niego.
Chłopiec z szopą
kręconych, blond włosów pokręcił głową, ściskając w ręku zieloną krędkę. Harry
spojrzał na nią. Jakie pięcioletnie dziecko wraca samo do domu?
– Mama powiedziała, że
będzie z powrotem w…w środę chyba.
Everly zmarszczyła brwi
i zamrugała kilka razy. Usłyszała, jak Harry wstaje z fotela. Jego kroki dały
jej znać, że odchodzi. Wreszcie.
– Znasz swój adres? –
zapytała, siadając na ławce.
To były małe stoliki.
Kolana miała prawie przy brodzie, ale nie przeszkadzało jej to. Naprawdę.
Nicolas nie miał jak
dotrzeć do domu, a Harry odszedł. Miała mieszane uczucia na ten temat.
– Tak, tak myślę.
– Znasz numer telefonu
swojej mamy?
Nicolas wysunął dolną
wargę, a jego oczy zeszkliły się.
– Czy to znaczy, że
mama mnie nie kocha, bo nie powiedziała mi swojego numeru telefonu?
Everly szybko wzięła go
na kolana. Chłopiec wciąż ściskał w ręce kredkę.
– Nie, nie, nie. Ona
wciąż cię kocha, Nicolas. Chcę tylko wiedzieć rzeczy, które pozwolą mi
bezpiecznie odwieźć cię do domu.
Nicolas pociągnął
noskiem i jeszcze bardziej się skulił.
– Tata pracuje i będzie
późno.
– Co…
– Mam numer jego mamy –
głęboki, znajomy głos rozległ się obok.
Everly nienawidziła
faktu, że ucieszyła się na jego obecność. Dlaczego jego oczy były tak
piękne…tak pięknie jej znane. Z jednej strony Harry był dla niej odrażający, a
z drugiej jej serce było szybciej.
– Biuro mi dało –
dodał.
– Moja mama? – Nicolas
z nadzieją zeskoczył z kolan Everly i stanął naprzeciwko Harry’ego. Jego twarz
była na poziomie jego pasa. Nawet niżej. Widząc to, Harry cofnął się i kucnął,
aby patrzyli sobie w oczy.
– Kto najczęściej
zabiera cię do domu, młody? Twoja mama?
Chłopiec pokręcił
główką i chwycił kredkę nieco mocniej. Oczy Harry’ego też były zielone. To był
ulubiony kolor Nicka.
– Pani Smithwell albo
pan Nobel. Tatuś mówi, że będzie po mnie, ale pan Nobel przyjeżdża, gdy tatuś
nie może.
Oczy Harry’ego
złagodniały. Everly stopiło się serce.
To był chaos, naprawdę.
– I tata robi to za
każdym razem? – zapytał, chwytając jedną z rąk Nicolasa, która była o wiele
mniejsza.
Myślał, że ona tego nie
zauważyła, ale zrobiła to.
– Tak.
Harry sięgnął po
kluczyki do samochodu.
Harry
— On jest dupkiem, wiesz o tym?
Nicolas spojrzał na swojego idola z dużymi
oczami, starając się nie płakać. Ponieważ duzi chłopcy nie płaczą nad małymi
rzeczami. Jak na przykład, gdy twoja mama znika, a tata nie płacze.
— On jest dupkiem i musisz mu to powiedzieć,
jasne?
Nicolas skinął głową, bo wiedział, że Harry
był trochę przerażający, kiedy się wściekał. I Styles i jego przerażające
rymowanie.
Jego ręka się trochę spociła od trzymania tej
kredki cały czas. I rym i jego czas, więc Nicolas wygrał życie. Z wyjątkiem
faktu, że jego mama została utracona, a jego ojca to nie obchodziło.
I to wszystko było wielkim bałaganem,
naprawdę.
— Czy mogę dostać coś do jedzenia? — zapytał,
wciąż starając się nie myśleć nad tym, że Harry pozwolił mu usiąść na przednim
siedzeniu.
Było to najbardziej pożądane miejsce w
samochodzie przez pięciolatka.
Za szybą rozciągał się widok angielskiej wsi.
Nicolas chciał to zobaczyć, ale niestety był zbyt niski, aby wyjrzeć przez
okno.
— Nie — Harry odpowiedział wprost, jadąc z
jedną ręką na kierownicy, podczas gdy druga wylądowała na jego dolnej wardze.
Nicolas zrobił to samo. — Zjadłeś w szkole.
— Ale jestem głodny, Harry — jęknął, kopiąc
lekko nogami.
Nie miał zamiaru powstrzymywać swojego
burzliwego temperamentu, to na pewno. Jeszcze nie, bynajmniej. — Umieram.
— Nie umierasz.
— Jesteś niemiły.
— Jesteś irytujący.
— Odwozisz mnie do domu, więc nie jestem aż
taki irytujący — Nicolas zaprzeczył, siedząc prosto i patrząc na Harry'ego jego
najlepszym gniewnym spojrzeniem.
Starszy chłopiec po prostu odpuścił i pokręcił
głową, nie patrząc na dziecko, które obecnie przebywało w fotelu po stronie
pasażera.
— Dlaczego nie odwwozi mnie do domu
dziewczyna?
Harry wzruszył ramionami i skręcił w ulicę,
mając nadzieję, że dostanie od niego adres mamy, który powiedziała mu przez
telefon. Była dość dziwna i miała okropny nosowy głos, który brzmiał, jakby
miała katar. Trochę trudno uwierzyć, że urodziła to nieco uprzejme, słodkie
dziecko obok niego.
— Ponieważ ja zaproponowałem pierwszy. –
położył rękę na policzku, który piekł go od uderzenia. – Ale jestem ładniejszy
niż ona, więc lepiej ze mną.
– A dlaczego zaproponowałeś
pierwszy?
To było dobre pytanie.
- Bo myślę, że jesteś
smutny? Nie mam kurwa pojęcia, Nick.
Chłopiec uśmiechnął
się, bo wolał jak do niego mówiono Nick, a nie Nicolas. Trzymał zielony pastel
w rączce, ten który ukradł ze szkoły. Ich zielone oczy były dopasowane. Poza
tym oczy Harry’ego wydawały się wyglądać jak jego mamy, a to dawało mu
poczucie, że mama jest blisko.
Podjechali na osiedle…
Okropne osiedle. Okiennice były pootwierane, rozwalone i przekrzywione. Nie
było żadnego źdźbła trawy. Wszędzie brud. Frontowe drzwi pozostawiono otwarte,
chociaż nikogo tam nie było. Okna były tak poobklejane kurzem, że wyglądały na
nieprzezroczyste. Wyglądało to, jakby dom nie był używany od lat.
To wszystko to był
bałagan, naprawdę.
– Czy to jest twój dom?
– spytał Harry.
Zatrzymał się, ale
silnik był włączony. Nicolas kiwnął głową i zaczął wydostawać się z samochodu.
Harry był nieco rozdarty, lecz nie chciał tego okazać. Kiedy zapisywał się do
tego projektu, wiedział, że te dzieci potrzebowały pomocy, ale nie wiedział, że
było tak źle. Nick był czysty i wesoły, zachowywał się jakby problemu nie było.
Więc dlaczego mieszkał tutaj?
– Cześć, Harry –
pomachał swoją malutką rączką. Kiedy stanął na ziemi, Harry chciał ruszyć. –
Zaczekaj! Chcę ci coś dać!
Potem podał Harry’emu
zieloną kredkę, która była jak każda inna, ale nie dla Nicka. On uważał, że
pastel był jak oczy Harry’ego. Styles zachowywał się tak jakby go to nie
obchodziło, ale niestety, obchodziło. Nick pomyślał, że Harry był złym aktorem.
– Harry? – chłopiec szarpnął
za swój tshirt.
– Co?
Spojrzał w górę na
chłopaka. Denerwował się.
– Czy wrócisz jutro?
Harry otworzył usta,
aby coś powiedzieć, lecz szybko je zamknął. Niektóre rzeczy lepiej przemilczeć.
Nick został sam, gdy
czarny Range Rover odjechał. Starał się nie płakać, ale to było trudne, bo
Harry nie wróci, a jego mamy nie ma. Nie miał nic do jedzenia oprócz filiżanki
żelków. Nawet nie miał swojej zielonej kredki. Więc jak będzie pamiętał Harry’ego,
skoro ten odszedł?